A więc...
Geneza tej myśli narodziła się w mojej głowie zupełnie przypadkiem. Przypadek ten był podyktowany przez toczącą się rozmowę z moimi serdecznymi przyjaciółmi (Mikołaj i Kinga, pozdrawiam z tego miejsca). Zaczęła się niewinnie od luźnego rozważenia na temat tego, jak powinno się kreować postacie na potrzeby kampanii DND (Dungeons and Dragons) i jakie wynikają z tego komplikacje. Co zrobić, by postać była zła, ale na pierwszy rzut oka nie wydawała się zła. By budziła pozory bycia normalną postacią, by nie była postacią skrajną i oczywistą, by wydawała się zwyczajna, a nawet dobra, ale w rzeczywistości była zła wedle naszych kryteriów. Rozmowa ta trwała długo, a jednym z wniosków jaki narodził się podczas trwania owej, było, że może powinna być zupełnie apatyczna i skoncentrowana na sobie, wtedy z dalekiej odległości wydała by się osobą żyjącą normalnie w społeczeństwie, ale zbliżenie się sprawiłoby, że przekształciłaby się w osobę bez życia, a więc bez dobroci. Tak dywagowaliśmy i dywagowaliśmy nie dochodząc do konkretnych wniosków, jednakże ostatni przytoczony podsunął mi pewną myśl. Czy rzeczywiście apatia i skrajna samolubność zsyła jednocześnie do bycia złym? Czy może brak empatii i samolubność to zło? Czy jesteśmy w stanie osiągnąć całkowitą neutralność wobec otaczających nas wydarzeń i nadal pozostać kimś, kto nie jest zły? Pytanie to utkwiło mi w głowie na dosyć długo.
Problemy definicji
Jak przy każdej filozoficznej rozprawie, należy pamiętać, że pewne pojęcia, które będę przytaczał, będą dyskusyjne. Nie da się jednoznacznie zdefiniować postawy dobrej i złej, bo te nie wynikają zasadniczo z niczego stabilnego. Wszystkie "emocjonalne" byty, które towarzyszą nam na co dzień, nie są ściśle definiowalne. Można próbować silić się na takie, lecz na pewno nie tutaj. Tutaj przyjmiemy sobie pewien standard, który wynika z intuicji. Naszej, cywilizowanej, zachodnio-kulturowej intuicji. Jest ona dyskusyjna, można się z nią nie zgadzać, ale nie chcę, żeby była przedmiotem dyskusji tej rozprawy.
Za dobre więc przyjmiemy to co czujemy, że jest dobre, a za złe, to co czujemy, że jest złe. Wspólny mianownik masy zdrowych umysłów, i zdrowych zostaje tutaj podkreślone, żeby nie próbować szukać dobra w umyśle osób szalonych. Jest to marny kompromis, ale czytelniku, zapewne wiesz o co w nim chodzi, więc nie próbujmy szukać dziury akurat tutaj. Dziękuję za wyrozumiałość.
Postawa neutralna
Czym można by nazwać postawę neutralną? W moim podejściu byłaby to postawa, która sprawiłaby, że życie które toczylibyśmy, byłoby wolne od wyborów moralnych, ponieważ wybralibyśmy nie wybierać. Coś jak wiedźmińskie, "jeżeli mam wybierać pomiędzy jednym złem a drugim, to wolę nie wybierać wcale", do którego z resztą wrócimy, bo wnioski wynikające z tego cytatu i jego kontynuacji nie są na pierwszy rzut oka oczywiste. Oczywiście narzuca się pytanie, które teraz ma za pewne każdy czytający: "Czy brak wyboru, też jest wyborem?". Rozważmy więc wszystkie przypadki.
Jeżeli nie jest...
Spróbujmy wyobrazić sobie co będzie wynikało z tego założenia. Jeżeli nie to wybór, to wynikające z niego konsekwencje, nie mogą obarczyć osoby, która go nie podejmuje. A więc w prosty sposób możemy tutaj znaleźć potwierdzenie tezy, że postawa neutralna rzeczywiście istnieje, bo jeżeli możemy nie wybrać i stać się obojętni na jakąś sytuację, nie podejmujemy kroków w stronę jej pogorszenia, ani polepszenia. Nie ma więc podstawy, żeby sądzić, że jesteśmy ani dobrzy, ani źli. Jest to pewnego rodzaju fajne wyjście z sytuacji, a nawet z ich wielości, jeżeli żyjemy w społeczeństwie. Co ciekawe, taką postawę polskie prawo gani, a człowiek hołubi. Skąd wniosek, że gani? Artykuł 162 kodeksu karnego przewiduje karę pozbawienia wolności, jeżeli nie udzielimy pomocy będąc świadkami zdarzenia, które zagraża czyjemuś życiu lub zdrowiu, a nie zagraża naszemu. Może być to np. telefon na policję, albo ogólnie wezwanie służb, jeżeli widzimy wypadek, albo omdlenie. Widzimy więc, że prawo podejmuje tutaj trochę za nas wybór i musimy takiej pomocy udzielić. Ale, żeby zbić ten jakże skrajny przypadek, zejdźmy niżej, do codziennego życia. Idziemy drogą powrotną do domu, a przed nami, jak w scenie z Kevina samego w domu, wypadają osobie przed nami zakupy. Śpieszy nam się, ponieważ nasza druga połowa już czeka z obiadem, a nie chcemy, żeby przepadł zimny i sprawił jej przykrość. Więc możemy podjąć wybór: pomóc tej osobie lub nie pomóc. Po pierwsze, czy można tak postawić pytanie? Czy jedynymi opcjami jest pomoc i jej brak? Binarność tego pytania stawia nas w świetle dobro-złego wyboru, ale czy zignorowanie tak błahej sprawy jest złe? Neutralnie omijamy całą te sytuację widząc, że ktoś inny pomógł. Z czystym sumieniem ruszamy dalej. Nasze zignorowanie już jest neutralne, bo ktoś zabrał nam konieczność podjęcia decyzji. Dochodzimy do momentu, w którym będziemy szukać sytuacji, która nie zmusi nas do podjęcia decyzji, żeby ową postawę zachować.
Jest to sytuacja dosyć częsta
Wspomniałem wcześniej, że "polskie prawo gani, a człowiek hołubi" i nie zrobiłem tego przypadkowo. Okazuje się, że człowiek szukający bycia, z zasady, dobrym człowiekiem, bardzo często obiera taką postawę, czyniąc zupełnie nic. Próbuje uciec się do bycia dobrym, zachowując neutralność w bierności. Podając przykład, by nie być gołosłownym, zwróćmy uwagą na dosyć tragiczną sytuację, a mianowicie na sytuację sierot. Wielu z nas, na prawdę wielu z nas, ma możliwość przyjąć jedną, lub więcej, sierot pod swój dach. Byłoby to na pewno szlachetne i dobre w opinii nawet szaleńców. Kto jednak decyduje się na taki ruch? Postawieni w sytuacji, gdy naciskiem wymuszono by od nas decyzję, jednocześnie patrząc w oczy takiego malca (i mówię tu o sobie również, żeby nie było niedomówień i malowania mnie na boski dar ludzkości), zdecydowalibyśmy, że nie. Przyjęcie takiego dziecka, byłoby dla nas rzeczą niedopuszczalną nawet czasami. Z różnych względów i nie ma tutaj znaczenia jakich względów. Stawiamy się więc zupełnie neutralnie obok takiej sytuacji, nie angażujemy się w nią absolutnie w ogóle. Może czasami, ktoś odda procent podatku, albo wpłaca jakiś datek, i to rzeczywiście pomaga, ale samej tragedii takiego dziecka nie uleczy. Przechodzimy obojętnie wobec takiej sytuacji i jest to dla nas zupełnie normalne, i zupełnie nie wpływa na spostrzeżenie naszej postawy jako dobrej, bądź godnej pochwały. "At least I'm doing something", można by powiedzieć i rzeczywiście można się takim czymś ratować przed tą tyradą zdań, którą właśnie wyskrobałem, pytanie jak to something będzie wpływało na całokształt.
Dlatego napisałem, że hołubi. Każdy z nas taką postawę prezentuje na co dzień. Każdy z nas jest neutralny na zło tego świata, albo przytłoczony jego ciężarem, albo zainteresowany swoją lokalną przygodą i miejscem. Jest to postawa dla nas naturalna, bo gdyby jej nie zachowywać, zwiariowalibyśmy bardzo szybko nie mogąc zrobić wszystkiego. A więc można próbować już odpowiedzieć na pytanie postawione w tytule? Czy można być neutralnym, ale selektywnie? Czy lokalność zdarzenia i jego z nim spotkanie sprawia, że wybór należy podjąć i jego brak będzie coś sugerował? Nie można przecież zbawić świata, prawda Wojtek? No nie da się. Przynajmniej nie samemu.
Jeżeli jest...
Spróbujmy wyobrazić sobie co będzie wynikało z tego założenia. Bo jeżeli jest, oznacza to, że wybór ten pada w jakąś stronę. W którą? Można by zapytać? Ano tutaj pojawia się problem. Jego zasadniczym pytaniem będzie: Ile mamy stron?
Spektrum, czy dyskrecja
Musimy sobie postawić pytanie, czy postawy dobre, złe i hipotetyczne neutralne, są dyskretne. Czy definiują je skrajności, czy raczej jest to rozsmarowane na pewnej osi mocy. Czy da się być trochę dobrym, albo trochę złym? Czy te postawy są jednoznaczne i binarne, czy jednak da się je rozmyć na pewien przedział przynależności. Jeżeli są to postawy dyskretne, po pierwsze, trzeba by wyróżnić czym w takim przypadku była by neutralność, a możemy ją przypisać do obojętności. Obojętność jednak, będzie również obojętnością na sytuacje, którym możemy łatwo zapobiec, te delikatnie drapią nas po aortach, sugerując że jest to postawa zła. Ale załóżmy na razie, że jest. Przyjmijmy, że obojętność jest postawą neutralną. Mamy więc trzy przypadki, dobro, zło i obojętność/neutralność. Teraz zastanówmy się, jakie z takiego podziału wynikają konsekwencje.
Pierwszą z nich będzie to, że bardzo skomplikuje nam się wychowanie dzieci. Kłamstwo w oczywisty sposób, jest postawą złą. Jednakże, gdy roczne dziecko spyta się taty, który akurat ogląda dokument na Discovery, który opisuje zdarzenia z 11 września, i zapyta co tam bum, to tata raczej nie odpowie, że w tym bum zginęło 3000 osób, większość przygnieciona gruzem, a liczni spaleni żywcem podczas pożaru. Nie odpowie, że w tym bum desperacja przed nieopisanym cierpieniem i nieuchronność śmierci spowodowała, że ludzie skakali z wysokich pięter, lecąc minuty do ziemi, nie mając absolutnie szans na przeżycie. Odpowie mu, że to bum to nic takiego, to takie bum, którym nie należy się przejmować i nic się tak na prawdę nie stało. To taki film. Tata ogląda. Idź się pobawić klockami.
Czy rzeczywiście ojciec skłamał? Faktem jest, że skłamał. Czy zrobił źle? Wydaje mi się, że nie. Przytłoczenie głowy takiego malca takim newsem, nie było by dobrą decyzją, szczególnie dlatego, że raczej by nie zrozumiał, a fakt ten na tym etapie, raczej by zaszkodził niż pomógł się rozwijać.
Drugą z nich będzie to, że ograniczy nam możliwości żyć. Abstrahując już od kłamstw, tak łatwych dla nas do pojęcia, pomówmy o kradzieży. Kradzież w oczywisty sposób, jest zła. Pozbawianie kogoś jego ciężko wypracowanej własności, jest w oczywisty sposób niewłaściwe. Ale czy zabrałeś czytelniku kiedyś długopis z pracy? Jest to własność firmy, którą przywłaszczasz, a cena jego nie ma znaczenia. Ile gumek i temperówek sprawiło ten grzech na przestrzeni szkół wszelakich, które, nawet przypadkiem, zostały bezwzględnie ukradzione.
Możemy uciec się ogólnie do łamania prawa, które jest złe. Również w oczywisty sposób. Ale ile z nas przechodzi na czerwonym, kiedy nic nie jedzie? Ile z nas nie przechodzi na pasach? Ile z nas jedzie więcej niż 140 na autostradzie? Albo zdarza się im przynajmniej? Są to sytuacje dni codziennych, które dyskretne podejście do spraw dobra i zła, będzie spychało nas w stronę piekła bardziej i bardziej, chyba że będziemy to szybko zerować w jakiś sposób (i czy w ogóle to tak działa)?
Argument, który postuluje, że przytłoczenie złem sprawia, że nie jest to sytuacja faktyczna, nie jest oczywiście argumentem. Jest to pewnego rodzaju przestawienie sytuacji i odniesienie jej do życia codziennego, raczej niż próba wyciągnięcia wniosku. Dlatego proszę w ten sposób to rozumieć, nie szukając drugich den.
Może jednak spektrum
Wydawać by się więc mogło, że spektralne podejście do zagadnienia wydaje się być naturalnym. Natura ta jednak sprawi jedną rzecz. Zupełnie zmiażdży nam podejście obojętne, jako postawę dającą się umieścić na tym spektrum. Dobro i zło osadzone na osi, malejące w mocy, lub rosnące w zależności od kierunku sprawi, że będzie na pewnym etapie występował punkt przejścia, albo jego brak. Jego brak sprawi, że będą istniały jednocześnie i dobre i złe rzeczy na raz. Nie trochę dobre. Trochę dobre i jednocześnie trochę złe. Ten punkt widzenia wydaje się być uzasadniony rzeczywistością, wedle mojej myśli przynajmniej, ponieważ punkt obojętności w przypadku istnienia punktu przejścia, będzie nieskończenie mały. A nawet nie nieskończenie mały. Nie będzie miał długości. Będzie to punkt. Więc sprawi to, że będzie istniała postawa obojętna, ale nie dobra i nie zła, co troszkę burzy nam podejście spektralne. Chyba, że przedłużymy spektrum na trzy przedziały, a nie dwa.
Trzy przedziały?
To podejście sprawia, że będziemy musieli poszukać w rzeczywistości odrobiny obojętności i miksu postaw skrajnych jednocześnie. Czy można być trochę dobrym, i trochę obojętnym? Czy można być całkowicie obojętnym? Czy można być trochę obojętnym i trochę złym? Mnie osobiście najbardziej przekonuje brak trzeciego przedziału. Nie da się, według mnie, być obojętnym i trochę skrajnym jednocześnie, bo wyróżnilibyśmy dwie wykluczające się postawy. Obojętność daje nam brak wyboru. Zło natomiast, nawet małe, wynika z jego podjęcia, bo gdy założymy, że złe jest także nie podjęcie wyboru, przepada nam opcja obojętności. Więc podejmujemy i nie podejmujemy wyboru jednocześnie. Jest to odrobinę zagmatwane, sam teraz drapię się po głowie, ale jest to dosyć ważne, bo trzeba tę sytuację, przynajmniej częściowo rozstrzygnąć (dla mojego świętego spokoju).
Chyba dwa
Dochodzimy do momentu, w którym najbardziej przekonującą opcją będzie podejście spektralne dobra i zła, w których przedziały te na siebie nachodzą, nie posiadając punktu przegięcia. Wyróżnimy wtedy postawy dobre, złe, trochę dobre, trochę złe, oraz takie, które są dobre i trochę złe, a takich znamy mnóstwo, chociażby sytuacja z tatą i dokumentem. Mówiąc przekonującą, mówię dla mnie przekonującą, drogi czytelniku, Ciebie nie musi to przekonać wcale. Ale mam nadzieję, że uda mi się zasugerować mój punkt widzenia.
A więc spektrum
Mając w głowie spektralne podejście do postaw, a nie binarne, jak się często może sugerować w opiniach i głosach różnych ludzi, bardzo ciężko jest odnaleźć neutralność. Wydaje się być to niemalże niemożliwe. Postawa neutralna, jako postawa obojętna, od początku z resztą, dryfowała nam w głowie w stronę postawy złej, czasami uzasadnionej, czasami nie. Jest w nas poczucie, że brak reakcji jest również reakcją, brak wyboru jest również wyborem, brak pomocy, jest krzywdą, a nie jej niesprawieniem. Bo jeżeli można pomóc, można zareagować, można sprawić brak kłopotu, serce podpowie, że należy to zrobić.
Można próbować argumentować brak czynienia krzywd jako postawę neutralną w zupełności, bo nie pomagając nie czynimy krzywdy. Nie jesteśmy sprawcą krzywdy. Nie naszą winą jest fakt, że coś się wydarzyło i rzeczywiście czasami podejmujemy decyzję o zaniechaniu takiej pomocy. Należałoby odpowiedzieć w tym miejscu na pytanie, czy mając moc zapobiegnięciu krzywdzie, bądź jej eskalacji, i tego nie zrobienie, jest postawą złą czy obojętną. Czy zaniechanie pomocy może być dobre?
Może.
Wyobraźmy sobie sytuację, gdy kolega prosi nas o pożyczkę, małą, 200zł. Z dobrego serca pożyczamy, bo trzeba koledze pomóc w potrzebie. Tydzień później jednak, zamiast zwrotu, otrzymujemy następną prośbę, na którą również przystajemy. Następnego tygodnia, sytuacja się powtarza, my jednak decydujemy się nie pożyczyć, gdyż dowiedziawszy się, że pieniądze nie ratują naszego kolegi, tylko spłacają jego karciane długi, nie będziemy więcej takiej sytuacji wspierać. Wesprzeć moglibyśmy pomoc w zwalczeniu uzależnienia, ale nie ratując następny dług, który zmieniając nic, przerodzi się w następny. Wydawać by się mogło, że brak pomocy w tym przypadku jest zły, kolega na pewno straci zęby i najpewniej coś z mieszkania, ale wspieranie patologicznej sytuacji, byłoby równie złe, jak nie i gorsze, więc nie wspierając takiej sytuacji daliśmy jasny sygnał, że wsparcia złych postaw nie udzielimy, co jest dobre, bo taki sygnał może zmusić takiego człowieka, bądź zachęcić do zmian, a nawet być może dać mu sygnał do zrozumienia, że to co robi nie jest najlepsze, skoro odwracają się od niego znajomi i przyjaciele (nie wchodząc oczywiście w skomplikowany świat uzależnienia, którego nie chcę teraz rozgrzebywać).
Sytuacji takich jak przedstawione, jest jednak bardzo niewiele. Są bardzo rzadkie, bardzo skrajne. Większość sytuacji, które napotykamy na co dzień są jednoznaczne. Jeśli nie pomożemy, stanie się krzywda, lub ta krzywda się pogłębi.
Bazą do drenowania portfeli młodych ludzi, dla których taka sytuacja jest dosyć jednoznaczna, takich, których nie dotknęła filozofia, są komiksy o superbohaterach. Oni posiadając supermoce mają moc zapobiegania, mają moc wyprowadzania z opresji, mając moc ratowania i niwelowania krzywd. Mają też moc skopania tyłków złych ludzi, ale motywem przewodnim, prowadzonym nawet przez skopanie paru zadów, jest niesienie pomocy światu i ludziom. Uznajemy takich bohaterów za dobrych. Ich skrajny brak obojętności plus nadludzkie możliwości, które sprawiają, że można z dużą łatwością ratować wielu i szybko, wykorzystywane wydajnie i poprawnie, wdmuchują w dusze młodych dziecków odrobinę mocy i zachęty. Jest to drobna dygresja, która delikatnie sugeruje ludzką naturę i kapitalistyczny dryg by ją wykorzystać.
Wnioski mętne
Po takiej masie liter, wydawać by się mogło, że można by wyciągnąć jakiś fajny wniosek. Logiczny, spójny, wynikający z jakiegoś źródła i fundamentu. Nie tym razem. Wnioski wynikające z tego co tutaj się wydarzyło takie nie będą. Części czytelników to nie przekona. Mnie jednak masa myśli i analiz sprowadziła właśnie tutaj, dlatego te wnioski będą moje.
Postawa neutralna nie istnieje. Nie da się być neutralnym w świecie w którym żyjemy, będąc ludźmi, którymi jesteśmy. Nie da się być obojętnym, nie będąc złym. Obojętność sprawia, że ignorujemy cierpienie, któremu możemy zapobiec. A jeśli możemy, to czemu tego nie zrobić, skoro nie kosztuje nas to nic, albo niewiele? Polskie prawo ma tutaj dużo racji, jeżeli nie ma dla nas niebezpieczeństwa, jeżeli nie ma dla nas zagrożenia, brak reakcji jest wyborem. Jest wyborem nie uczynienia dobra. Jest wyborem w stronę zła. Skale mogą być różne. Nie podniesienie komuś czapki, gdy wypadła mu z kieszeni i nie zwrócenie mu na tę sytuację uwagi, gdy ten zagadany zupełnie tego nie zauważył, nie będzie kardynalnym grzechem. Ominięcie pani, której wypadły zakupy, żeby szybciej być w domu, nie będzie grzechem w ogóle. Nie wezwanie pomocy, gdy przy drodze widzimy rozbity samochód jednak już nim będzie. Zło może być małe, może być nieszkodliwe, i takie w mojej opinii traktować będziemy jako neutralne. Dobro, nawet najmniejsze, będzie dobrem zawsze.
Należy wrócić jeszcze do lokalności. Człowiek żyje lokalnie. Człowiek żyje w swoim środowisku. Teraz w erze powszechnej informacji i globalnej wiedzy obojętniejemy na to co dzieje się na świecie. Czy sieroty, czy wojny, czy katastrofy czy tragedie. Nie są to dla nas rzeczy, którymi się przejmujemy. Nie z braku empatii, a z nadmiaru występowania. Przejmiemy się bardzo czytając osiedlowy nekrolog, nie przejmiemy się w ogóle, jeżeli usłyszymy że straty w strefie gazy liczymy w tysiącach ludzi. Dlatego nie szukałbym tutaj argumentu do wsparcia postawy neutralnej, jako ludzkiej, jako poprawnej, ze względu na ilość spraw ignorowanych.
Wrócę na moment do cytatu, który przytoczyłem, a który dobrze wszystkim znany wolał nie wybierać wcale. Warto wiedzieć, że podsumowanie tej historii odbiega mocno od tego, co w tamtej sytuacji podmiot wypowiadający te słowa myślał. Doszedł on do podobnych wniosków, do których doszliśmy tutaj wspólnie razem. Zachęcam do przeczytania i zobaczenia samemu (Andrzej Sapkowski - Ostatnie życzenie).
W.S.
Komentarze